wtorek, 8 marca 2016

Rozdział XII

Justin:
- Nie jestem tu na plotkach mów czego chcesz- warknąłem
- Spokojnie powoli. Chcesz się czegoś napić? - serio? - doprowadza mnie do szału tym spokojem
- Nie przejdź do rzeczy - oparłem się o fotel - chociaż nie nic nie mów wiem czego chcesz ale i tak ci nic nie powiem
- Jesteś pewny bo wiesz raz już złapaliśmy Brooke drugi raz nie będzie trudniej
- Nawet jej nie tkniesz
- Kiedy stałeś się taki ckliwy Justin zresztą wiesz że Brooke umie się bronić - zaśmiał się blado - miała rację gdybym jej nie związał dawno leżałbym na podłodze ma dziewczyna charakterek
Momentalnie się spiąłem.
- Pewnie jest dobra w łóżku co Justin? Dlatego tak ciągle koło niej latasz chociaż nie dziwię ci się Brooke potrafi zachwycić, jest piękna ma boskie ciało...- nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego z pięściami
- Jeszcze raz.. - odsunąłem się od niego
- Dobra wyluzuj mówię co myślę, nie wiedziałem że ci tak na niej zależy - usiadł wygodnie na kanapie - Too powiesz mi coś?
- Nic ci nie powiem. Z resztą jak chcesz to sam go znajdź i z nim pogadaj ja się nie mieszam, wykonam swoją robotę i znikam...
- Spłacasz dług. Ach nikt nie może być u niego zadłużony - westchnął
- Wiesz co spotkało Will'a
- DLATEGO MUSZĘ GO ZNALEŹĆ - podszedł do mnie szybko - A TY MI POWIESZ GDZIE ON JEST
- Nic ci nie powiem - poczułem coś na mojej szyi
- Jesteś pewny?
Kurwa jest naprawdę zdesperowany rozumiem go ale nic mu nie powiem bo zginę choć i tak prędzej czy później część mnie umrze a dokładnie serce...
- Nic - zaśmiałem się bez humoru - jak mnie zabijesz to już tym bardziej się niczego nie dowiesz
I dostałem w szczękę . Jeśli  myśli że mnie to przekona to się myli. Oddałem tym samym. Krew sączyła się z jego nosa
- Zabierzcie go...

4 dni później

Nadal siedzę w tym pieprzonym pokoju. Czemu jeszcze nikt nie ruszył dupy że mnie stąd wydostać.
Dałbym radę sam ale a) jestem poobijany jak cholera choć to jest moim najmniejszym problemem
b) Eric zwiększył bezpieczeństwo i zamiast kilku ludzi jest ich tu o wiele więcej
Codziennie przychodzą do mnie i próbują wyciągnąć ode mnie informacje ale ja milczę ja grób co ich wkurwia i za to obrywam a że mam na rękach i nogach łańcuchy to wiecie trochę trudno mi sie bronić. Do pomieszczenia wchodzi Eric.
- Słuchaj naprawdę kończy mi się czas mów albo cię zabiję
- To zabij bo i tak ci nic nie powiem - Eric przystawił mi lufę do skroni
- Pozdrów swoją siostrzyczkę ode mnie jak już tam będziesz - uśmiechnął się chytrze - o i nie martw sę ta twoja Brooke niedługo do niebie dołączy a gdy ... - i upadł
Zaa moich pleców pojawił się Chris. Uśmiechnął się do mnie i rozkuł. Zauważyłem że Eric wstaje i sięga po swoją broń. Kuśtykam do niego i przybijam do ściany
- I co rolę się odwróciły - popatrzyłem mu w oczy - i nigdy nie wspominaj o mojej siostrze jasne.
- Co wspomnienia bolą?
- Zamknij się- rzuciłem nim o ziemię i ruszyłem w kierunku wyjścia
- Do zobaczenia wkrótce Justin i pozdrów Brooke
- Ta strzała - wyszedłem
Wychodząc zobaczyłem moich starych przyjaciół. Specjalnie przyjechali żeby mnie wyciągnąć.
Nie wiem czemu ale robi mi się ciepło na sercu że jednak się ktoś mną interesuje... y Justin przestań być cipą. Wyszedłem na zewnątrz i zaczerpnąłem świeżego powietrza. Chris podał mi papierosa którego odrazu odpaliłem. Wolność...
Wsiadłem do samochodu i oparłem głowę o szybę. Ciekawe co u Brooke. Jak się czuje? Ostatnio jak ją widziałem nie wyglądała zbyt dobrze. Skłamałbym mówiąc że nie tęsknie za tą małą osóbką.
Samą swoją obecnością zmieniła moje życie. Bardzo chciałem już ją zobaczyć. Wziąć ją w ramiona. Czemu musiałem zakochać się właśnie w niej. Ale nic na to nie poradzę serce nie sługa. Muszę wymyślić coś żeby ją chronić. Przed kim ją chcesz chronić Justin? Przed sobą? Zamknij się.
Brooke jadę do ciebie...

Brooke:
Umieram... nie wiem czemu ale przez brak Justina nie mam apetytu, nie śpię, nie odzywam się i siedzę cały czas w pokoju. Gdybym nie była tak naiwna do niczego by nie doszło, byłabym bezpieczna Justin byłby bezpieczny. Co noc rozmyślam o tym i wiem że to moja wina, że tam jest. Nawet nie wiem kiedy wybucham płaczem jestem tak głupia. Powinnam się zamknąć, schować uczucia ale nie bo oczywiście musiałam dać się oczarować Ryanowi i jego miłym i słodkim słówkom. Prycham w myślach. Zastanawiam się czemu nie mogę trafić na miłego chłopaka który nie chce mi poderżnąć gardła? Jestem żałosna...
Płaczę już nie wiem ile ale słyszę trzask drzwi wejściowych. Pewnie chłopcy wrócili, mówili mi że mają coś do załatwienia , nie chciałem nawet wiedzieć co nie miałam na to siły. Byłam taka słaba. W niczym nie przypominałam dawnej Brooke twardej i zawziętej teraz płaczę w poduszkę.
Słyszę kroki na schodach i uchylanie moich drzwi.\
- Dajcie mi spokój - szepnęłam a mój głos się załamał, wtuliłam się mocniej w poduszkę aby stłumić szloch
-Brooke.. - odwróciłam się gwałtownie, przed mną stał Justin. Miał poharataną i zsiniaczoną twarz, mimo to nadal był przystojny. Ale wpadałam.
- Justin - nie wiedziałam co mam zrobić, chciało mi się płakać bo to ja spowodowałam że tak wygląda ale cieszyłam się że go widzę. Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do niego. Wtuliłam się w niego mocno i zaczęłam żałośnie szlochać - Jesteś tu - mówiłam do siebie jakbym nie dowierzała
- Przecież obiecałem że się zobaczymy jeszcze maleńka - wtuliłam się jeszcze mocniej i zaczęłam się trząść - ej wszystko jest okej. Hej spójrz na mnie - popatrzyłam mu w oczy
- Nic nie jest ok Justin - wybuchłam - to wszystko moja wina - upadłam na ziemię i schowałam twarz w dłonie
- Hej to moja wina że tam trafiłaś, chcieli informacji a wiedzieli że przyjdę po ciebie
- Dlaczego miałbyś po mnie przyjść?
- Bo w jakiś niezrozumiały sposób mi na tobie zależy maleńka - popatrzył mi w oczy - prędzej czy później i tak by mnie dorwali - podał mi rękę żebym wstała
- Chodź jesteś głodna?
Co prawda nic nie jadłam od kilku dni i mój żołądek domagał się jedzenia ale przez emocję nie mogłam nic przełknąć.
- Tak choć - wyszłam z pokoju
Schodząc po schodach zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się barierki i zaczęłam głęboko oddychać.
- Ej wszystko ok? - poczułam na plecach dłoń Justina
- Tak chodźmy - wzięłam jeszcze jeden głęboki oddech i ruszyłam do kuchni
Gdy tylko tam weszłam uderzył mnie cudowny zapach
- Jezu co tak pachnie?
- Spaghetti - wyszczerzył się wysoki chłopak którego widzę pierwszy raz - chcesz?
- Tak - odparłam nieśmiało
Chaz bo tak na imię miał ten chłopak podał mi wielki talerz spaghetti a ja odrazu wzięłam się do jedzenia. Do pomieszczenia wszedł Chris i Mike. Jak tylko mnie zobaczyli zrobili wielkie oczy.
- Jezu Brooke ty jesz - powiedział zdziwiony Chris
Spojrzałam niepewnie na Justina który zmarszczył brwi. Nie chce żeby myślał że przez niego straciłam chęć do życia. Popatrzyłam na Chrisa złowrogo, chyba zrozumiał bo odrazu zmienił temat.
- Więc Brooke poznałaś już Chaza? - wskazał na chłopaka opierającego na blat - poznasz jeszcze trójkę chłopaków i jedną dziewczynę zamieszkają z nami. Chwila czy on powiedział dziewczynę Jezu nie będę sama w tym pieprzonym domu.!
- Świetnie - uśmiechnęłam się ciepło - a teraz wybaczcie ale idę wziąć prysznic

Justin:
Po wyjściu Brooke odwróciłem się w stronię chłopaków którzy zawzięcie o czymś gadali. Nie dawały mi spokoju słowa Chrisa. Jak to nie je przecież widziałem. Może się głodzi? Nie Brooke jest piękna i cudowna .
- Em stary.. - spojrzałem na Chrisa - o co chodziło ci z tym żę Brooke nie je
- Ehh nie ona ci powie
- No już mówcie bo się wkurwię - warknąłem Lubię wiedzieć wszystko i mieć nad wszystkim kontrolę.
- No podczas twojej nieobecności Brooke się trochę zmieniła - podrapał się po karku
- W sensie
- No dzisiaj był jej pierwszy posiłek od powrotu, nie śpi słyszę jak nocy szloch, a jak już zaśnie to po chwili budzi się z krzykiem, a dzisiaj pierwszy raz się do nas odezwała
Siedziałem i słuchałem jak osłupiały. Moja Brooke... czy naprawdę tak tak to przeżyła. Może jednak coś do mnie czuje. Uśmiechnąłem się w duchu.
- Muszę z nią pogadać
- Bądź delikatny
- A kiedy nie jestem - mrugnąłem i wyszedłem z kuchni
Wszedłem do pokoju Brooke i usiadłem na jej łóżku. Słyszałem wodę co znaczy że dziewczyna się jeszcze myję. Co mam jej powiedzieć? Skarcić ją? Przecież nie zrobiła nic złego poprostu była... smutna. Na myśl o płaczącej Brooke skręciło mnie w żołądku. Moja mała płakała przeze mnie. Schowałem twarz w dłoniach i zamknąłem oczy. Po minucie usłyszałem trzask drzwi i podniosłem się. Z łazienki wyszła Brooke w majtkach i bluzce. Cholera przyrzekam ona będzie moją śmiercią.
Gdy tylko mnie zobaczyła speszyła się i spuściła głowę. Jest taka słodka.
- Justin co ty... - nie dałem jej dokończyć bo szybko podszedłem do niej i wpiłem się w jej usta.
- Co ty... - nie mogła złapać oddechu
- Cii skarbie nie psuj tej chwili - i znów ją pocałowałem ale zachłanniej
Chrzanić wszystko.


Shit tak bardzo xd Ale no cóż musiałam w końcu to zrobić :D Jeszcze raz dziękuje za 10000 wyświetleń <3

2 komentarze

Szablon by Devon