sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział XXI

Justin:
Otwarłem swoje zaspane oczy, spojrzałem na okno przez które widać spadające krople deszczu. Ehh pogoda idealnie oddaje mój stan. Odwracam się z zamiarem przytulenia się do Brooke która jest idealnym sposobem na zapomnienie o całym świecie, ale widzę tylko zaścielone miejsce. Zostawiła mnie? Patrzę przez chwilę na puste miejsce ale moją uwagę przyciąga wychodząca z łazienki dziewczyna. Oh moja piękna. Ma na sobie szary luźny sweter, oraz przetarte jeansy. Gdy zauważyła że się obudziłem zatrzymała się na chwilę i popatrzyła na mnie ale po chwili tak jakby się otrząsnęła i kompletnie mnie zignorowała. No tak... Dziewczyna krzątała się po pokoju i zbierała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki.
- Gdzie idziesz? - podniosłem się i usiadłem
- Nie pamiętasz, miałam z tobą zostać a dziś mogę cię nienawidzić - mruknęła nawet na mnie nie patrząc
- Nie zachowuj się tak
- Dobra jak chcesz, jadę do szpitala, nie wiem kiedy wrócę - zabrała to torebkę i skierowała się do drzwi
- Mogę jechać z tobą? - wstałem i poszedłem do niej, ale się odsunęła
- Jak chcesz, masz 10 minut, czekam na dole - rzuciła i wyszła

Zamknąłem na chwilę oczy i wypuściłem głośno powietrze. Szybko zebrałem swoje ubrania wszedłem pod prysznic. Ciepła woda spływała na moje ciało co bardzo mnie odprężyło. Zamknąłem oczy i oparłem się o kafelki. Czy teraz będzie mnie ignorować? Pff może próbować. Wiem że jest na mnie zła ale przecież jak się kogoś kocha to się mu wybacza.
Wyskoczyłem spod prysznica, wytarłem mokre ciało i wskoczyłem w ubrania. Zabrałem z szafki telefon i klucze po czym zbiegłem na dół. Brooke czekała na mnie w salonie. Była całkowicie pogrążona w myślach. Siedziała na kanapie i wpatrywała się w beżową ścianę. Odchrząknąłem dając jej znak że już jestem. Odwróciła swoją głowę w moją stronę, zabrała torebkę i wyszła z domu. Okej? Wsiedliśmy do jej Lamborghini i odjechaliśmy spod domu.
Droga nieprzyjemnie się dłużyła. Brooke nie odezwała się ani słowem, całkowicie się wyłączyła i skupiła na drodze. Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, a Brooke zaczęła nerwowo stukać paznokciami o kierownicę.

- Przestaniesz mnie ignorować? Jestem tu - warknąłem, już nie mogłem tego po prostu wytrzymać, ile my mamy lat 7?
- Wiem że jesteś - cały czas patrzyła przed siebie
- No to może ze mną porozmawiaj
- Myślisz że mamy o czym? - odwróciła się w moją stronę
- Mam bardzo dużo do powiedzenia - odparłem na co dziewczyna prychnęła - możemy jechać najpierw na śniadanie, nic nie jadłem ty pewnie też
- Jak chcesz - rzuciła i ruszyła dalej

Zaparkowaliśmy samochód przed naszą ulubioną naleśnikarnią. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Po wejściu wszystkie oczy zwróciły się na nas. No i na co się gapicie?
Usialiśmy przy naszym ulubionym stoliku pod oknem. Spojrzałem na Brooke, ale jej twarz nie wykazywała jakiegokolwiek zainteresowania rozmową
- Co podać słoneczko? - podeszła do nas kelnerka którą pierwszy raz widziałem na oczy, była naprawdę ładna ale przy Brooke mogła się schować
- Poproszę naleśniki z owocami - spojrzałem na Brooke - i jedne z czekoladą
- Oczywiście - uśmiechnęła się i pochyliła obok mnie - a powiedz mi często tu bywasz
- Tak bardzo często jem tu śniadanie ze swoją dziewczyną, więc proszę cię żebyś odeszła, i przyniosła nam jedzenie
Dziewczyna nic nie powiedziała tylko spojrzała na Brooke która uśmiechała się sztucznie i pomachała jej ręką. Kelnerka odeszła zostawiając nas w nieprzyjemnej ciszy.
- Wow spławiłeś ją, coś nowego - zaśmiała się i spojrzała w menu
- Możesz przestać się tak zachowywać, traktujesz mnie jakbym popełnił przestępstwo - warknąłem
- Bo po części popełniłeś, złamałeś obietnicę Justin - w końcu na mnie spojrzała
- Wiem i cię za to przepraszam, po prostu mam dużo na głowie do tego się pokłóciliśmy
- I żeby zrobić mi na złość, naćpałeś się
- Przestań - podniosłem głos - zachowujesz się jak dziecko
- Nie to ty zachowujesz się jak dziecko
- To może ode mnie odejdź
- Może powinnam - powiedziała mi patrząc w oczy. Moje oczy się rozszerzyły. Przecież tego nie zrobi prawda? Kocha mnie
- Nie zrobisz tego - odparłem
- Tak? A skąd ta pewność? - powiedziała pewna siebie
- Bo mnie kochasz - przybliżyłem się lekko i pochyliłem nad stołem. Twarz Brooke momentalnie się zmieniła. Ze złości przeszła w smutek.
- Niestety masz racje - westchnęła i zakryła twarz dłońmi - nie mogę odejść
Wstałem ze swojego miejsca i uklęknąłem przed nią. Obróciłem ją w swoją stronę i spojrzałem w jej piękne duże zielone oczy.
- Księżniczko... wiesz że nie chciałem cię zawieść, po prostu najpierw robię potem myślę - pocałowałem jej dłoń - ja też cię kocham i nie przeżyłbym tego jeśli byś ode mnie odeszła
- Dobrze... wybaczam - popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła
Uśmiechnąłem się i zająłem miejsce naprzeciw mojej dziewczyny. Po chwili przyszła kelnerka dając nam nasze śniadanie.
- Proszę cukiereczku - puściła mi oczko - a to mój numer zadzwoń jakbyś chciał się zabawić
- Dzięki ale nie chcę tego papierka - warknąłem - mam do ci pytanie
- Słucham skarbie - uśmiechnęła się a ja spojrzałem na Brooke która nie była zadowolona z całej tej sytuacji
- Jesteś ślepa że nie widzisz że siedzę ze swoją dziewczyną? - zapytałem i podniosłem brew
Kelnerka patrzyła na mnie z uchylonymi ustami, a po drugiej stronie stolika zabrzmiał melodyjny śmiech. O tak muzyka dla moich uszu.
- Co cię tak śmieszy? - zwróciła się tym razem do Brooke
- Weź lepiej idź zanim jeszcze bardziej się ośmieszysz - uśmiechnęła się sztucznie
Kelnerka nic nie powiedziała i odeszła. Spojrzałem na Brooke i posłałem jej uśmiech który odwzajemniła. Zjedliśmy szybko śniadanie zbieraliśmy się do wyjścia. Podszedłem do Brooke i przerzuciłem rękę przez jej ramię. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie do kelnerki i pomachała jaj na pożegnanie. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę do szpitala.
- Cieszę się że masz ten wisiorek - popatrzyłem na mieniący się kamień
- Wiesz że cieszyłabym się bardziej gdybym dostała go od ciebie - zaśmiała się
- Przepraszam, kompletnie zapomniałem - podrapałem się po karku - a skąd go masz?
- Od Kyle'a - powiedziała ciszej - powiedział że ci wypadł gdy wychodziłeś i dał mi go
- Ekm to miło z jego strony - powiedziałem
- Bardzo mi się podoba wiesz? - uśmiechnęła się
- Noś go dopóki jesteśmy razem, to taki wiesz znak - popatrzyłem na nią
- Czyli jak się rozstaniemy mam ci go oddać żebyś go dał innej? - zapytała z rozbawieniem
- Po pierwsze nigdy się nie rozstaniemy a po drugie dla innej dziewczyny nigdy bym się tak nie postarał
- Awww - zaćwierkała - mój słodziak
- Przestań nie nazywaj mnie słodziakiem, i tak przy tobie zmiękłem - odburknąłem - jestem twardzielem
- Oczywiście jesteś twardzielem słodziakiem - powiedziała na co oboje wybuchliśmy śmiechem
- Dla ciebie mogę być kimkolwiek- wywróciłem oczami - Naprawdę cieszę się że go masz, kamień jest wyjątkowy, tak jak ty
- Przestań Justin! - pacnęła mnie w ramię - przez ciebie się rumienie
- Aww uwielbiam twoje rumieńce
- Nie cierpię cię - oburzyła się
- Też cię kocham - na te słowa dziewczyna się rozpromieniła, a ja znów zdałem sobię sprawę w jakim bagnie utknąłem
Po 15 min jazdy zatrzymaliśmy się pod szpitalem, a mina Brooke spochmurniała. Weszliśmy na recepcję i odrazu rzuciła się na nas Kate
- Ej! - krzyknęła - Chodźcie Mike się wybudził
Obydwoje spojrzeliśmy szybko na siebie i pobiegliśmy za Kate.
Wbiegliśmy do sali gdzie Mike już rozmawiał z Chazem i Adamem
- Justin - krzyknął i pomachał ręką abym podszedł, przytulił mnie po bratersku i obrócił się w stronę Brooke - kuzyneczko
- Nareszcie się wybudziłeś durniu - podbiegła szybko i go przytuliła
- Przecież bym was nie zostawił - uśmiechnął się - gdzie Amy?
Jak na zawołanie usłyszeliśmy jej przeraźliwy krzyk
- Chcę go zobaczyć!
- Nie powinna pani w ogóle wychodzić z łóżka
- Mam to gdzieś chcę go zobaczyć - krzyknęła i wparowała do pokoju - Mike... - nagle się uspokoiła
- Skarbie... - spojrzałem na niego i widziałem łzy w jego oczach
Zanim się spostrzegłem Amy popchnęła wszystkich i niemal wskoczyła na Mike'a
- Przepraszam cię nie powinnam się z tobą kłócić - zaczęła szlochać
- Przecież to nie twoja wina, ja zacząłem
- Obroniłeś mnie - szepnęła - przyjąłeś na siebie cios, jesteś moim bohaterem
- Jestem twoim chłopakiem - uśmiechnął się
- To to samo - wywróciła oczami, a atmosfera w pokoju się rozluźniła
Wszyscy zaczęli swobodnie rozmawiać, śmiać się i wygłupiać. Ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
- Kyle możemy pogadać? - zapytałem, a Brooke spięła się w moich ramionach.
- Jasne
Wyszliśmy przed salę i spojrzałem na chłopaka. Z jednej strony widzę mojego najlepszego przyjaciela ale z drugiej widzę kolesia który zdecydowanie za dużo czasu spędza z Brooke, Ale wciąż mój przyjaciel.
- Chciałem ci podziękować, za wczorajszy dzień? - powiedziałem
- Nie ma za co dziękować, jesteście moimi przyjaciółmi - uśmiechnął się
- Wiem i przepraszam że jestem takim zazdrośnikiem, ale sam rozumiesz
- Jasne Brooke przyciąga uwagę - zaśmiał się - namieszałeś wczoraj
- Wiem, ale sobie wszystko wyjaśniliśmy i jest dobrze przynajmniej taką mam nadzieję
- Wiesz była smutna i wściekła w tym samym czasie
- Wiem
- Ale jest ok tak? - uśmiechnął się znów, rany jak on często ma dobry humor - wracajmy
Gdy weszliśmy wszyscy byli pochłonięci rozmową, Brooke śmiała się z żartów Adama a Amy była tak zajęta Mikiem że nie zauważała co się wokół niej dzieje. Usiadłem obok Brooke i objąłem ją ramieniem na co posłała mi uśmiech. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy aż do południa, niestety pielęgniarka powiedziała że Amy i Mike muszą odpoczywać. Amy jutro wychodzi, ale Mike musi jeszcze trochę tam posiedzieć bo naprawdę mocno oberwał. Jak tylko wyjdzie dowiemy się kto to zrobił. Całą grupą wyszliśmy ze szpitala i każdy poszedł w swoją stronę. Kate zaczęła ciągnąć Chaza w stronę sklepów, a Adam i Ben ruszyli przed siebie mówiąc że chcą się rozerwać. Wziąłem Brooke za rękę i podszedłem z nią do auta. Dziewczyna chciała otworzyć drzwi od strony pasażera ale zamknąłem je gwałtownie odwracając ją w swoją stronę i przyciskając do auta.
- Nie jesteś już na mnie zła prawda? - zapytałem
- Nie jestem Justin - uśmiechnęła się i położyła dłoń na moim policzku, aż zamknąłem oczy
- Tooo mogę cię w końcu pocałować? - spytałem poruszając brwiami, przez co w zamian otrzymałem słodki chichot. Rany co ona ze mną robi.
Brooke stanęła na palcach i lekko cmoknęła moje usta. Co? O nie  nie tak się nie bawię.
Złapałem ją za biodra i bardziej przycisnąłem ją do samochodu. Mocno i brutalnie wpiłem się w jej usta. O tak brakowało mi tego. Coraz mocniej na nią naciskałem chcąc więcej. Położyłem dłonie na jej pośladkach i mocno je ścisnąłem na co podskoczyła, owinęła nogi wokół mojego pasa, cały czas się ode mnie nie odrywając. Posadziłem ją za masce i wsunąłem dłonie pod jej koszulkę.
- Justin... przestań - szepnęła
- Wybacz ale nie mogę się powstrzymać - jeździłem dłońmi z góry na dół aż przerwało nam głośne chrząkniecie
- Przepraszam - odezwał się mężczyzna w podeszłym wieku - ludzie patrzą moglibyście zatrzymać do dla siebie dzieciaki
- A ty mógłbyś się zamknąć - warknąłem - nie robimy nic złego
- Uprawianie seksu przed szpitalem to nic złego?
- Odejdź dziadku albo odszczelę ci łeb
- Dość tego wzywam ochronę
Brooke zerwała się z maski samochodu i podeszła do starego mężczyzny. Odeszli na znaczącą odległość i zaczęli rozmawiać. Chciałem do nich podejść ale Brooke swoim wzrokiem mówiła mi że mam się nie ruszać albo to ona odstrzeli mi łeb. Rozmawiali tak jeszcze przez kilka minut co mnie bardzo niecierpliwiło. W końcu Brooke podeszła do samochodu i usiadła na miejsce pasażera. Yhhh znów? Wsiadłem na samochodu i spojrzałem na dziewczynę. Patrzyła przed siebie ale na jej twarzy widniał uśmiech.
- To było śmieszne - odezwała się - kłóciłeś się z 70-letnim mężczyzną
- Przepraszam że mnie zdenerwował - prychnąłem
- Oj daj spokój wynagrodzę ci to - uśmiechnęła się
- Jak? - zapylałem z figlarnym uśmiechem, uwielbiam kiedy jest taka otwarta i flirciarska
- Zobaczysz później teraz jedziemy do domu ogarniamy się i jedziemy wiesz gdzie?
- Zaskocz mnie
- Na siłownie, dawno nie byłam a muszę dbać o formę - uśmiechnęła się
- Masz idealne ciało - pocałowałem ją w szyję  - nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym go teraz po dotykać
- Ale musisz jechać jaka szkoda - wydęła wargę - jedź
Po dotarciu do domu, Brooke odrazu poszła do kuchni przygotować obiad, ja w tym czasie idę się juś przebrać w luźniejsze ubrania. Po przebraniu schodzę do kuchni gdzie widzę podrygującą i nucącą sobie piosenki z radia Brooke. Stoi do mnie tyłem i zwinnie wywija tyłkiem. Podchodzę do niej i mocno ją przytulam od tyłu, na co dziewczyna się wzdryga, ale po chwili znów się rozluźnia
- Co gotuje moja piękna dziewczyna?
- Spaghetti - powiedziała wstawiając makaron
- Mmm już cudownie pachnie - zacząłem wodzić nosem po jej szyi
- Jjustin bo przypalę ssos - zaczęła się lekko jąkać
- Mmm co mówisz? - składałem lekkie pocałunki na jej karku, odwróciła się w moją stronę, ale zanim cokolwiek miała okazje powiedzieć mocno przywarłem do niej ustami
Brooke odrazu odwzajemnił pocałunek co jeszcze bardziej mnie to nakręciło. Podniosłem ją i posadziłem ją na blacie. Zachłannie ją całowałem, a w zamian dostawałem jej seksowne jęki. Brooke włożyła ręce w moje włosy i lekko za nie pociągnęła, co tym razem skutkowało moimi jękami. Zacząłem schodzić z pocałunkami na jej szyję, Brooke dodatkowo dała i większe pole do popisu. Ściągnąłem z niej sweter i zacząłem całować po nowo odkrytym miejscu. Brooke położyła ręce na blacie przez co zrzuciła garnek w którym gotował się makaron i całość wylądowała na ziemi. Gwałtownie się od siebie oderwaliśmy i odrazu wybuchnęliśmy śmiechem. Brooke zeskoczyła z blatu, ubrała swój sweter i zaczęła sprzątać bałagan ale jako dobry chłopak stwierdziliśmy że skoro makaronu nie ma a sos się przypalił (xd) zjemy na mieście po treningu. Przebraliśmy się w sportowe ciuchy i ruszyliśmy na siłownię. Na siłowni odrazu zaczepił nas mój trener który okazał się również trenerem Brooke. Ćwiczyliśmy razem walki i strasznie mnie zaskoczyło to ile taka drobna dziewczyna ma siły, potrafiła nieźle dać w kość. Po skończonym treningu kupiliśmy jedzenie na wynos i wróciliśmy do domu. Brooke odłożyła jedzenie na stół a ja znów ją mocno do siebie przyciągnąłem
- Tak jak mi wynagrodzisz te dwie nieudane próby? - szepnąłem



No czeeść :D A więc tak mam dla was informacje, w następnym tygodniu nie będzie rozdziałów gdyż, iż, ponieważ chcąc nie chcąc mam egzaminy i muszę się przygotować również mentalnie xd Muszę odpocząć xd Ale oczywiście wrócę i przepraszam że przerwałam w takim momencie xd

Komentujesz = motywujesz 

środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział XX

Brooke:
Odwiedziny się kończyły więc poszłam na kawę z Kylem. Totalnie nie rozumiem Justina, ok spędzam czas z Kylem ale to dlatego że jest moim przyjacielem, więc to normalnie. Rozumiem jest moim chłopakiem i musi zaakceptować że mam znajomych tak? Jest strasznie zestresowany i nabuzowany przez te swoje ''sprawy'' o których nikomu nie mówi, i wyżywa się na wszystkich.
- Co chcesz? - z myśli wyrwał mnie Kyle
- Wystarczy cappuccino i ciastko waniliowe - uśmiechnęłam się
- Ok zaraz jestem
Gdy Kyle odszedł od stolika spojrzałam na swój telefon. Zadzwonić czy nie? Jest teraz na mnie zły a nie chcę żeby było gorzej, dam mu chwilę odetchnąć.
- Proszę twoje cappuccino - Kyle postawił przede mną kubek z kawą oraz ciasto - jak tam?
- Dobrze trochę się martwię, wiesz Mike jest w śpiączce a Amy jest załamana ciążą, chce być dobrą przyjaciółką ale naprawdę nie wiem co robić
- Nie martw się Mike jest silny, niedługo się wybudzi, a Amy musisz dać chwilę na oswojenie się z tym wszystkim
- Wiem...ale dobrze oczyśćmy trochę myśli, miałeś mi o sobie opowiedzieć
- Dobrze a co chcesz wiedzieć?
- Jak znalazłeś się w gangu? Bo wiesz nie wyglądasz jak gangster, bardziej jak taki słodziak - zaśmiałam się lekko
- Wiesz to dziwna historia, na początku nie byłem w gangu z własnej woli, mój ojciec miał długi a ja musiałem je spłacić po jego śmierci więc dlatego tutaj jestem.
- A nie próbowałeś później odejść?
- Szczerze? Na początku było ciężko i chciałem jak najszybciej spłacić dług i uciec jak najdalej ale jak poznałem chłopaków to zaczęło mi się nawet podobać poza tym chłopcy by mi nie pozwolili odejść
- Zabijanie ludzi i sprzedawanie narkotyków ci się podoba?
- Nie zabijam i nie sprzedaje jestem informatykiem zajmuję się komputerami i zabezpieczeniami, nie potrafiłbym zabić
- Wiem jesteś na to za słoooodki - przeciągnęłam na co przewrócił oczami
- Zabawne - mruknął - a jak z tobą czemu tu jesteś?
- Cóż...- westchnęłam - moja przeszłość nie była ciekawa, miałam chłopaka który cóż jakby to powiedzieć nie był dla mnie, musiałam sobie radzić bo byłam sama, nauczyłam się samoobrony i posługiwania bronią wiesz w razie wu, później spotkałam Mike'a wiedziałam czym się zajmuje więc z nim porozmawiałam że chcę dołączyć. Na początku mnie wyśmiał że jestem za delikatna i krucha więc pokazałam mu co potrafię. Nawet nie wiesz pod jakim był wrażeniem, ale nadal nie chciał się zgodzić, bo wiesz w końcu jestem jego kochaną kuzynką, ale zabrał mnie na jedną akcję i kiedy uratowałam mu dupę zgodził się. Sama tego chciałam.  Nie chciałam być słabą dziewczynką.
- Łooo o wiele ciekawsza historia od mojej - zaśmiał się - ale wiesz dziwne że poznałem cię dopiero teraz
- Jakby to powiedzieć przez chwilę zawiesiłam swoją działalność, bo opiekowałam się Amy która była na początku wstrząśnięta tym co robi Mike
- Rozumiem... - przerwał mu mój telefon
Wzięłam telefon do ręki a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojego chłopaka. Spojrzałam niepewnie na Kyle'a i z powrotem na telefon. Odrzuciłam na telefon.
- Nie ignoruj go - popatrzy na telefon a później na mnie
- Przepraszam ale nie mam siły z nim rozmawiać
- Zachował się jak dupek, ale ma dużo na głowie
- Ale czemu wyżywa się na mnie przecież nic nie zrobiłam, musi panować nad swoją zazdrością
- Niech się nie martwi nie chcę cię poderwać
- Czemu coś ze mną nie tak? - zapytałam głupio
- Nie jesteś cudowna, jakbym nie był gejem to chętnie bym cię zaliczył - zaśmiał się
- Czekaj co? - oplułam się kawą - ty jesteś...
- Tak jestem gejem - zaśmiał się ponownie - to coś złego? chyba się mnie nie wyprzesz
- No co ty, po prostu mnie zaskoczyłeś - uśmiechnęłam się - zawsze chciałam mieć przyjaciela geje to ciekawe doświadczenie
- Uff to dobrze myślałem że cię wystraszę
- Daj spokój
- Ale nie mów reszcie, chcę sam im  powiedzieć, bo może niedługo przedstawię im mojego znajomego
- Masz chłopaka - pisnęłam
- Tak Brooke powiedz to głośniej - szepnął - nie chłopaka znajomego
- Narazie - puściłam mu oczko
- O zamknij się i zadzwoń do Justina
- Ale...
- No już
Wzięłam niepienienie telefon i go odblokowałam. Przejrzałam kontakty i w końcu natrafiłam na numer Justina. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Cisza...
- Nie odbiera
- Spróbuj jeszcze raz, wiesz do trzech razy sztuka
No dobra... Nacisnęłam jeszcze raz słuchawkę jeszcze raz i przyłożyłam telefon do ucha.
- Czego - usłyszałam doniosły głos Justina i aż się wzdrygnęłam
- Um... dzwoniłeś
- Tak ale ty pewnie jesteś zajęta spędzaniem czasu z Kylem
- Przestań
- Co mam przestać? Że szlajasz się z chłopakami jak jakaś dziwka - krzyknął, ale ten głos był inny
- O czym ty mówisz
- O tym że zachowujesz się jak szmata, to takie trudne do zrozumienia - zaśmiał się bez humoru a do moich oczu napłynęły łzy
- Przestań - szepnęłam
- Zamknij się kurwa - krzyknął - jestem w domu Amy, a właściwie w twoim starym pokoju i radzę i szybko przyjechać, bo nie będzie przyjemnie - rzucił i się rozłączył
Spojrzałam na telefon upewniając się że połączenie zostało przerwane. Nie wiedziałam co się dzieje. Jego głos brzmiał inaczej tak jakby... kurwa znowu to zrobił.
- Co jest mała? - zapytał zmartwiony Kyle
- Na pewno słyszałeś
- Tak mówił tak głośno że nie dało się nie usłyszeć, myślisz że on..
- Tak tak własnie myślę - przerwałam mu wiedząc o co mu chodzi - obiecał mi, muszę do niego jechać
- Mam jechać z tobą? - zapytał
- A mógłbyś? Bo wiesz trochę się boję - spuściłam głowę, to straszne że boję się własnego chłopaka
- Jasne chodź ale czekaj - zatrzymał się i zaczął grzebać w kieszeniach, aż wyciągnął małe pudełeczko i mi je podał - to wypadło Justinowi
Wzięłam pudełeczko i niepewnie otworzyłam w środku był prześliczny naszyjnik z diamencikiem. Ale to nie był zwykły diament, to bardo rzadki i niezwykle cenny kamień. Jest o piękniej intensywnie fioletowej barwie. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Jezu to musiało kosztować majątek. Pod tym była jeszcze malutka zwinięta karteczka.


Brooke a właściwie moja najwspanialsza dziewczyno
chciałbym jakoś uwiecznić to że jesteśmy razem już dwa
tygodnie tak wiem szmat czasu ale chcę żebyś miała ten 
naszyjnik, diament jest wyjątkowy i pokazuje jak ty jesteś 
wyjątkowa dla mnie księżniczko
Justin

Patrzyła wciąż w kartkę. Po prostu wow nie wiedziałam że Justin zda się na coś takiego nie chodzi mi o naszyjnik ale o liścik który sprawił że poczułam się pewniej. 
- Em Kyle mam prośbę, zapniesz mi go? - podałam mu wisiorek
- Wow widać Justin naprawdę się postarał - zaśmiał się i zapiął wisiorek - lepiej chodźmy zanim pan romantyczny się jeszcze bardziej wkurzy.
Wyszliśmy z restauracji i ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiedliśmymy do niego i odjechaliśmy z piskiem opon. Po chwili byliśmy pod moim starym domem który wynajmowałam z Amy. W sumie nadal jest to mój dom. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę budynku. Drzwi były pootwierane no oścież. Weszliśmy na korytarz i odrazu usłyszałam kroki na drugim piętrze
- Zostaniesz? - odwróciłam się Kyle'a
- Jasne jak coś to krzycz - uśmiechnął się pocieszająco
Odwróciłam się i niepewnym krokiem poszłam na górę. Otworzyłam drzwi mojego pokoju i odrazu w oczy rzucił mi się Justin stojący na środku pokoju.
- Długo kazałaś na siebie czekać - warknął i założył ręce w pięści - co ci tak długo zajęło?
- Przyjechałam najszybciej jak mogłam - odparłam
- Jasne pewnie jeszcze zabawiałaś się z Kylem zanim przejechałaś. Może ciebie ta sytuacja bawi ale mnie nie.
- Jaka sytuacja? O co ci chodzi? - spojrzałam na niego, znów miał te puste oczy, wiedziałam
- Jesteś moją dziewczyną a szlajasz się z innymi bawi cię wzbudzanie we mnie zazdrości
- Justin kurwa opanuj się nie zdradziłam cię i nie mam zamiaru, ale to nie ja złamałam słowa i się nie naćpałam
- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele - stanął tuż przede mną - nie wiesz do czego jestem zdolny
- O uwierz mi wiem - warknęłam - zachowujesz się jak nadęty dupek, myślisz że wszyscy są przeciwko tobie, rozumiem masz dużo na głowie, ale nie wyżywaj się na nas jasne? Znowu się zaćpałeś, dałeś mi słowo, i co i gówno znów to zrobiłeś, czuje się oszukana wiesz, czy kiedy obiecywałeś coś dla ciebie znaczyła?
Nie zdążyłam dokończyć a zostałam popchnięta na ścianę
- Naprawdę przesadzasz, nie lubię jak ktoś mnie nie słucha wiesz?
- Brooke wszystko w porządku? - krzyknął z dołu Kyle? kurwa
- Wzięłaś go - warknął - nie podoba mi się to
- Justin przestań, odsuń się - próbowałam go odepchnąć ale na nic - połóż się, zachowujesz się jak szczeniak, jesteś naćpany pogadamy jak wstaniesz, chociaż nie wiem czy będziemy rozmawiać
- Co to znaczy? - zbliżył się jeszcze bardziej o ile to możliwe - od kiedy jesteś taka wyszczekana co? Chyba trzeba cię utemperować nie uważasz?
- Nie jestem zwierzęciem Justin - krzyknęłam - jestem twoją dziewczyną
Justin spojrzał na mnie z gniewem w oczach, podniósł rękę żeby się zamachnąć a ja ścisnęłam oczy i przygotowałam się na cios który nie nastąpił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Justin tępo wpatruje się w wisiorek. Gwałtownie się ode mnie odsunął i spojrzał na mnie. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach
- Wyjdź - powiedział głośno
- Justin... - zaczęłam
- Wynocha - krzyknął, a ja ze łzami wybiegłam z pokoju zatrzaskując drzwi
Zbiegłam na dół i podbiegłam do stojącego w salonie Kyle'a
- Wszystko ok? - zapytał pocierając moje ramiona - było głośno
- Wiem... Kyle nie chcę go zostawiać, boję się że zrobi coś głupiego, ale boję się zostać sama
- Zadzwonię po Chaza i Kate co? Będzie nam raźniej - uśmiechnął się
- Jasne
Kyle poszedł do kuchni zadzwonić po Chaza i Kate a ja usiadłam na kanapie. Czy będzie tak cały czas? Wiem że jest zestresowany ale to nie jest dobra droga. Złamał moją obietnice. Wiem to może głupie ale dla mnie obietnice są święte. Złamanie ich równa się utrata mojego zaufania. Ale czy mogę przestać ufać człowiekowi który tak się o mnie troszczy i opiekuje. Jest wybuchowy i niszczycielski ale nie mogę być daleko.
- Już jadą - Kyle usiadł koło mnie i przytulił
- Dziękuje...znowu - uśmiechnęłam się i mocniej wtuliłam

Justin:

Siedziałem na łóżku i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nagle wszystko ze mnie zeszło. Co mi w ogóle odjebało. Czasem sam nie wierzę w swoją głupotę. Jak mogłem znów to zrobić. Wziąłem to cholerstwo i tym straciłem zaufanie Brooke. Jaki ze mnie idiota. Spojrzałem na jej naszyjnik. Miałem go jej dać ale przez to wszystko zapomniałem. Chciałem żeby było dobrze ale zjebałem znowu. Najpierw przez moją zazdrość, teraz jeszcze się naćpałem. Japierdole. Wstałem z łóżka i wyszedłem na korytarz.
- Gdzie on jest? - usłyszałem głos Chaza
- U mnie mam nadzieję że się położył - powiedziała cicho Brooke. Moja maleńka..,
- Wyglądasz strasznie blado wszytko ok? - spytała Kate
- Tak jest ok, wiecie emocje jeszcze nie zeszły, może usiądziemy i obejrzymy coś? Nie chcę zostawić go samego w takim stanie. Rany jak ja ją uwielbiam, mój anioł
- Nie jesteś zła? - znów usłyszałem Kate
- Oczywiście że jestem, złamał obietnicę - odparła, a ja oparłem się o ścianę - ale to nie zmienia faktu że jest moim chłopakiem i moim zadaniem jest się o niego troszczyć
- Jesteś cudowną dziewczyną - odezwał się Kyle, a ja się aż spiąłem. Nie Justin nie wolno ci się zdenerwować. Nie chciałem już ich słuchać więc wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku. Chciałem zasnąć żeby wszystko ze mnie zeszło. Ułożyłem się wygodnie i zamknąłem oczy.
Obudziłem się po piętnastu minutach i nie potrafiłem ponownie spać. Cały czas myślałem o tym że mi nie wybaczy złamałem obietnicę. Zamknąłem ponownie oczy, wyłączając się kompletnie. Nagle usłyszałem że drzwi od pokoju się otworzyły. Usłyszałem lekkie stukanie o panele. Wiedziałem odrazu że to Brooke. Nie otworzyłem oczu, nie chce patrzeć jej w oczy przepełnione żalem, sutkiem, i zawiedzeniem. Materac się ugiął co oznaczało że usiadła. Poczułem jej zimną dłoń na policzku. Odrazu przeszły mnie dreszcze. To zaskakujące jak jednym dotykiem może złagodzić mój ból.
- Czemu mi to robisz? - szepnęła, a mnie aż skręciło - powinnam cię zostawić samemu sobie, jesteś taki wolny, nikt nie może cię okiełznać i czegokolwiek zabronić. O nie możesz mnie zostawić księżniczko.
- A wiesz co jest najgorsze, że nie mogę - słyszałem jak jej głos się załamał - nie mogę cię zostawić, bo cię kocham
Wzięła dłoń z mojego policzka i wstała z łóżka. Otworzyłem oczy i złapałem ją za nadgarstek.
- Ja też cię kocham - powiedziałem - możesz mnie jutro znienawidzić, ale zostań dzisiaj ze mną proszę.
Brooke nic nie powiedziała, tylko położyła się obok mnie na znaczącą odległość i odwróciła się plecami. Przybliżyłem się do niej i przytuliłem ją do siebie, na co się delikatnie spięła. Pocałowałem ją w szyję i oddałem się snu, z moim aniołem u boku.



Odbjur! Łooo już 20 rozdziałów jeju :P następny rozdział będzie raczej taki słodziakowy bo wiecie musi być dobrze żeby było źle xd Ale spoko będziecie się mogli nimi nacieszyć przez jeden rozdział bo później będzie gorzej :D Wiecie że was kocham. I w dalszym ciągu zapraszam na wattpada, który jest podany w zakładce kontakt :) Do następnego <3


Komentujesz = motywujesz

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział XIX

Brooke:
Wypadek jaki wypadek.? Niemożliwe Mike to zawodowy kierowca. Nawet najlepszym się zdarza. O proszę to niemożliwe żeby to Mike spowodował ten wypadek.
Razem z Justinem wybiegliśmy z pokoju. Co do tego co się działo no cóż. Wiedziałam że w końcu muszę powiedzieć, ale nie zdradziłam mu całej historii którą trzymam w tajemnicy. Chciałam się mu oddać ponieważ chciałam czuć przyjemność a nie bolesne wspomnienia z przeszłości. Justin jest naprawdę dobrym człowiekiem, ani razu nie brał narkotyków, był czuły i kochany. Jasne kłócimy się ale to chyba nieodłączna część naszej relacji. Dzisiaj miał z Mikiem jechać do Coopera odebrać mu towar ponieważ zniknął i dopiero się pojawił. Interesy. Wsiadłam do samochodu, i szybko ruszyliśmy spod hotelu. Odrazu gdy wyobraziłam sobie Amy i Mike'a na szpitalnych łóżkach, nieprzytomnych a z moich oczu popłynęły łzy.
- Hej mała spokojnie, wszystko będzie dobrze, nie płacz nie lubię jak jesteś smutna - pogłaskał wierzch mojej dłoni kciukiem, ale zamiast dodać mi otuchy spowodowało że rozpłakałam się jeszcze bardziej - kochanie..
- To niemożliwe, to nie był wypadek jestem pewna - podniosłam głos - jakim trzeba być potworem...
- Każdy z nas jest potworem - szepnął
- Tak wiem i my też nie jesteśmy święci wiem ale... Amy nic nikomu nie zrobiła, Mike specjalnie jej w nic nie mieszał - szlochałam
- Spokojnie wszystko będzie dobrze
- Mam szczęście że mam ciebie - uśmiechnęłam się przez łzy - zawsze mnie pocieszysz
- Jasne skarbie - uśmiechnął się niemrawo, bardziej wyglądało to jak grymas?
Wysiedliśmy z samochodu i pędem wbiegliśmy do recepcji.
- Ma pani informacje o stanie zdrowia Amy Hale i Mike'u Adamsie?
- A państwo Bieber - uśmiechnęła się staruszka - i jak plecy Brooke
- Pamięta nas pani - podniosłam brwi
- Oczywiście wracając Amy jest przytomna, niestety Mike jest w śpiączce, ucierpiał mocno ponieważ największe obrażenia przeszły na niego, zasłonił ją - szepnęła, a ja musiałam wziąść w garść, - ale jego stan jest stabilny
- Możemy się z nią zobaczyć? - zapytałam
- Ale tylko minutka, musi odpoczywać, to dobre dla stanu w jakim się znajduje
- Oczywiście
Ruszyliśmy do wskazanego przez recepcjonistkę pokoju. Ugh nienawidzę szpitali. Białe ściany, wszytko białe i surowe. Kiedyś często trafiałam do szpitala. Um nieważne...
Weszliśmy do pokoju Amy i zobaczyliśmy ją słabą, bladą leżącą na łóżku, przypięta do tych wszystkich urządzeń. Po moim policzku spłynęło kilka łez. Justin podszedł bliżej mnie i objął opiekuńczo.
- Matko Amy - szepnęłam
- Hej kochanie - uśmiechnęła się
- Co się stało? - usiadłam obok na krzesełku
- Szczerze nie mam pojęcia, jechałam z Mikiem, trochę się kłóciliśmy, wiesz że nie jest międy nami dobrze, a później coś w nas wjechało, a dalej nic, pustka Co z Mikiem?
- Jest w śpiączce ale jego stan jest stabilny
- To dobrze - szepnęła
- A ty jak się czujesz? - Justin usiadł obok mnie
- Jestem poobijana i trochę boli mnie głowa ale poza tym jest ok - uśmiechnęła się - a jak wasza randka, opowiadajcie
- Wiesz...  -spuściłam głowę
- Przerwali nam w najlepszym momencie - Justin próbował rozładować napięcie i chyba mu się udało bo Amy zaczęła się śmiać
- Uuu przykro - uśmiechnęła się
- Dzień dobry - do sali wszedł lekarz - Amy twój stan jest dobry niedługo będziesz mogła wyjść ale musisz dużo odpoczywać, bo wysiłek nie jest dobry dla ciebie i twojego dziecka.
Obydwoje spojrzeliśmy na Amy. Jaka ciąża co? Amy patrzyła na lekarza zdziwionym spojrzeniem.
- Słucham - zaczęła - to chyba jakaś pomyłka
- Pomyłka? Jesteś Amy Hale prawda. Nie przejmuj się to dopiero początek więc miałaś prawo nie wiedzieć. Nie miałaś żadnych objaw?
- Znaczy się jadłam dużo i czasem wymiotowałam ale myślała że to od stresu, trochę się w moim życiu ostatnio dzieje
- Rozumiem, wrócę do pani niedługo, i gratuluję - uśmiechnął się i wyszedł
- Amy... - spojrzałam na nią
- Ja jestem za młoda na dziecko - popłakała się - zresztą nie jestem już Mikiem co ja mam zrobić nie dam sama rady
- Kochanie dasz radę nie przejmuj się, Mike jest cudowny i na pewno cię nie zostawi kocha cię bardzo - przytuliłam ją
- To nie zmienia faktu że jestem za młoda - cały czas płakała
- Poradzimy sobie nie jesteś sama tak? - spojrzałam jej w oczy - wszyscy jesteśmy tu dla ciebie tak?
- A gdzie wszyscy - spojrzała na Justina
- W drodze zaraz powinni być - uśmiechnął się
Jak na zawołanie wszyscy wpadli do pokoju., Na ich twarzach było, widać smutek, złość i zaskoczenie.
- Co się tu dzieje? - krzyknęła Kate - matko Amy
- Cześć wam - uśmiechnęła się do nich - co tam?
- Serio Amy co tam? - prychnął Chris - jak się czujesz?
- Dobrze - spuściła głowę
- Amy wszystko ok? - Kate usiadła obok Amy
- Ttak wszystko spoko
- Amy nape..
- Jestem w ciąży! - krzyknęła i się rozpłakała
Wszyscy patrzyli na nią w szoku. Nic dziwnego że się tak zachowuje, jest młoda, a praca Mike'a nie jest bezpieczna. Wiem że się boi ale stało się.
- Jak to w ciąży? - odezwał się Adam
- Nie wiesz jak się dzieci robi? - warknęła. Huhu humorki już się zmieniają
Wszyscy usiedli wokół łóżka i zaczęli rozmawiać. Próbowali podnieść Amy na duchu, rozśmieszyć co czasem miało swoje skutki ale czasem była poważna w cholerę.
- A Mike? - spytał Adam
- Jest w śpiączce - odpowiedział Justin - przyjął na siebie cios
- Uratował mnie - szepnęła Amy
- Przestań Amy nie płacz - Chris podszedł do niej i mocno przytulił - Mike to kawał skurczybyka poradzi sobie - powiedział na co wszyscy się uśmiechnęli
- A ty jak się czujesz? - szepnął mi do ucha Kyle
- Jest ok, trochę się wystraszyłam i nadal się o nich boję ale muszę być silne nie mogę jej pokazać że się boję - powiedziałam na jednym wydechu
- Jesteś silna - uśmiechnął się
- Dziękuje ci - położyłam dłoń na jego ramieniu
- Za co?
- Za wszystko odkąd się znamy bardzo mi pomagasz i mnie wspierasz dziękuje
- Zawsze do usług mała - uśmiechnął się
Taka prawda oprócz na Justina i Amy zawsze mogłam liczyć na Kyle'a gdy miałam jakiś problem zwracałam się do niego, najczęściej były to problemy związane z Justinem. Nie zrozumcie źle przez ten czas gdy jesteśmy razem Justin był bardzo kochany i w ogóle ale czasem się kłóciliśmy. Nie mówi mi o niektórych rzeczach  jak się próbuję czegoś od niego dowiedzieć do się wścieka. Rozumiem też nie mówię mu wszystkiego ale on ukrywa coś znacznie ważniejszego przynajmniej tak mi się wydaje. Do Kyle'a zawsze mogłam pójść i zawsze podniósł mnie na duchu.

flashback

Siedziałam na kanapie i myślała czym tak bardzo zdenerwowałam Justina. Chciałam tylko wiedzieć, wychodzi bez słowa wraca późno, tajemnicze telefony po których jest nabuzowany w cholerę. A gdy o coś go pytam wpada w wściekłość.
- Hej wszystko ok? - zapytał Kyle
- Tak ok
- Wiesz że możesz mi powiedzieć jesteśmy przecież jedną wielką rodziną
- Pokłóciłam się z Justinem
- O co poszło?
- Coś przede mną ukrywa a jak się go o to zapytałam to się wściekł
- Ma dużo na głowie
- Wiesz coś? - spojrzałam na niego
- Nic konkretnego nie wiem, po prostu jest bardzo zajęty nie chce cię mieszać, chcę cię chronić
- Jak sama potrafię sobie poradzić - założyłam ręce na piersi
- Jasne że potrafisz, ale to twój chłopak to logiczne  ze chcę cię chronić 
- Wiem że chce
- Daj mu czas na rozwiązanie wszystkich problemów i wszystko będzie dobrze
- Dziękuje - uśmiechnęłam się
- Nie ma sprawy księżniczko 

End

- Może pójdziemy później na kawę co, pamiętam że obiecałem ci że na następnym spotkaniu opowiem ci coś więcej o sobie
- Jasne możemy ale zostańmy jeszcze trochę z Amy, nie chcę jej zostawiać - uśmiechnęłam się
- Jasne - spojrzał na mnie i odwrócił wzrok w stronę Bena
- O czym gadaliście - poczułam na nodze rękę Justina
- O niczym specjalnym
- Jasne, za co mu dziękowałaś hmm?
- Za nic, uspokój się
- Powiedz mi - ścisnął moje udo
- Justin puść to boli
- No to mi powiedz
- Dziękowałam mu za to że jest moim przyjacielem, zadowolony?
- Przyjacielem - podniósł brew - proszę cię on na ciebie leci
- Jestem zajęta - spojrzałam mu w oczy - a on jest zarówno moim jak i twoim przyjacielem
- Który na ciebie leci - warknął pod nosem - nieważne idziemy później coś zjeść zaraz się skończą odwiedziny
- Idę z Kyle'em na kawę
- Nie ma mowy - krzyknął, a wszyscy na niego spojrzeli - nigdzie nie idziesz
- Nie możesz mnie kontrolować, nie jestem twoją własnością
- Jesteś moją dziewczyną, więc mam prawo decydować bo jesteś kurwa moja - warknął
- Co się z tobą dzieje?
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, skoro nie chcesz spędzać ze mną czasu jadę załatwić sprawę z Cooperem - powiedział i trzasnął drzwiami wychodząc

Justin:

Dobra zachowuję się jak dupek wiem. Ale mam naprawdę dużo na głowie a ona mi nie ułatwia. Czy ona nie widzi że Kyle na nią leci. Ok zarzeka się że to tylko jej przyjaciel ale po co spędza z nim czas? Bo to jej przyjaciel? Zamknij się. Nie dość że jestem chorobliwie zazdrosny to mam jeszcze na ogonie Evila tak Evila nikt nie zna jego prawdziwego imienia. Kto mam u niego dług nie może odejść inaczej zginie, proste? proste. Dlatego muszę wypełnić jego zlecenie ale nie mogę. Dlaczego? Bo jestem kurw zakochany i nie chcę jej stracić. Teraz staram się skupić na pracy. Miałem jechać z Mikiem do Coopera zabrać to gówno którym nas na szprycował ale że Mike leży w szpitalu załatwię tą sprawę sam. Podjechałem pod jego magazyn., Ehh stare czasy.
- Siema co tam - z budynku wyszedł Cooper - przyjechałeś po towar?
- W pewnym sensie, co dałeś ostano mi i Mike'owi
- To co zawsze - lekko się zdenerwował
- Nie pierdol tylko mów
- Dobra mój własny wynalazek, musiałem go przetestować, i jak było? - wyszczerzył się
- Pojebało cię, po tym człowiek staje się agresywny, po co nam to dałeś?
- Jak już mówiłem chciałem to przetestować
- Jesteś pojebany - warknąłem - zabieramy ten towar
- Nie masz prawa - krzyknął
- Jesteś naszym dilerem i mamy do tego pełne prawo
- Jesteś spięty, chcesz coś - uśmiechnął się chytrze
- Nie mam czasu dawaj to i spadam
- Nie zaszkodzi ci, odprężysz się
- Nie - krzyknąłem, i potarłem twarz dłońmi - dobra a co masz?
- Co tylko chcesz
- Dobra chodźmy
Tak wiem robię źle i zawiodę zaufanie Brooke, ale nie musi wiedzieć prawda? Teraz pewnie świetnie bawi się z Kylem. Muszę zapomnieć i się wyluzować.
- Trzymaj stary - podał mi białą paczuszkę
- Co to jest? - oparłem się o ścianę
- Spokojnie tym razem to nic groźnego
- No ja myślę
Usiadłem na kanapie, wyciągnąłem dolara i zwinąłem w rulonik. Jednym pociągnięciem przeniosłem się do błogiej, bezproblemowej krainy.


Yhhh co mogę powiedzieć głupek z niego xd Trochę zwaliłam ten rozdział :( Ale spoko będzie dobrze, chociaż nie wiem jeszcze xd Dobra czytajcie, uwielbiam was i zapraszam na mojego wattpada mój profil:


Komentujesz = motywujesz
Szablon by Devon