sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział XIX

Brooke:
Wypadek jaki wypadek.? Niemożliwe Mike to zawodowy kierowca. Nawet najlepszym się zdarza. O proszę to niemożliwe żeby to Mike spowodował ten wypadek.
Razem z Justinem wybiegliśmy z pokoju. Co do tego co się działo no cóż. Wiedziałam że w końcu muszę powiedzieć, ale nie zdradziłam mu całej historii którą trzymam w tajemnicy. Chciałam się mu oddać ponieważ chciałam czuć przyjemność a nie bolesne wspomnienia z przeszłości. Justin jest naprawdę dobrym człowiekiem, ani razu nie brał narkotyków, był czuły i kochany. Jasne kłócimy się ale to chyba nieodłączna część naszej relacji. Dzisiaj miał z Mikiem jechać do Coopera odebrać mu towar ponieważ zniknął i dopiero się pojawił. Interesy. Wsiadłam do samochodu, i szybko ruszyliśmy spod hotelu. Odrazu gdy wyobraziłam sobie Amy i Mike'a na szpitalnych łóżkach, nieprzytomnych a z moich oczu popłynęły łzy.
- Hej mała spokojnie, wszystko będzie dobrze, nie płacz nie lubię jak jesteś smutna - pogłaskał wierzch mojej dłoni kciukiem, ale zamiast dodać mi otuchy spowodowało że rozpłakałam się jeszcze bardziej - kochanie..
- To niemożliwe, to nie był wypadek jestem pewna - podniosłam głos - jakim trzeba być potworem...
- Każdy z nas jest potworem - szepnął
- Tak wiem i my też nie jesteśmy święci wiem ale... Amy nic nikomu nie zrobiła, Mike specjalnie jej w nic nie mieszał - szlochałam
- Spokojnie wszystko będzie dobrze
- Mam szczęście że mam ciebie - uśmiechnęłam się przez łzy - zawsze mnie pocieszysz
- Jasne skarbie - uśmiechnął się niemrawo, bardziej wyglądało to jak grymas?
Wysiedliśmy z samochodu i pędem wbiegliśmy do recepcji.
- Ma pani informacje o stanie zdrowia Amy Hale i Mike'u Adamsie?
- A państwo Bieber - uśmiechnęła się staruszka - i jak plecy Brooke
- Pamięta nas pani - podniosłam brwi
- Oczywiście wracając Amy jest przytomna, niestety Mike jest w śpiączce, ucierpiał mocno ponieważ największe obrażenia przeszły na niego, zasłonił ją - szepnęła, a ja musiałam wziąść w garść, - ale jego stan jest stabilny
- Możemy się z nią zobaczyć? - zapytałam
- Ale tylko minutka, musi odpoczywać, to dobre dla stanu w jakim się znajduje
- Oczywiście
Ruszyliśmy do wskazanego przez recepcjonistkę pokoju. Ugh nienawidzę szpitali. Białe ściany, wszytko białe i surowe. Kiedyś często trafiałam do szpitala. Um nieważne...
Weszliśmy do pokoju Amy i zobaczyliśmy ją słabą, bladą leżącą na łóżku, przypięta do tych wszystkich urządzeń. Po moim policzku spłynęło kilka łez. Justin podszedł bliżej mnie i objął opiekuńczo.
- Matko Amy - szepnęłam
- Hej kochanie - uśmiechnęła się
- Co się stało? - usiadłam obok na krzesełku
- Szczerze nie mam pojęcia, jechałam z Mikiem, trochę się kłóciliśmy, wiesz że nie jest międy nami dobrze, a później coś w nas wjechało, a dalej nic, pustka Co z Mikiem?
- Jest w śpiączce ale jego stan jest stabilny
- To dobrze - szepnęła
- A ty jak się czujesz? - Justin usiadł obok mnie
- Jestem poobijana i trochę boli mnie głowa ale poza tym jest ok - uśmiechnęła się - a jak wasza randka, opowiadajcie
- Wiesz...  -spuściłam głowę
- Przerwali nam w najlepszym momencie - Justin próbował rozładować napięcie i chyba mu się udało bo Amy zaczęła się śmiać
- Uuu przykro - uśmiechnęła się
- Dzień dobry - do sali wszedł lekarz - Amy twój stan jest dobry niedługo będziesz mogła wyjść ale musisz dużo odpoczywać, bo wysiłek nie jest dobry dla ciebie i twojego dziecka.
Obydwoje spojrzeliśmy na Amy. Jaka ciąża co? Amy patrzyła na lekarza zdziwionym spojrzeniem.
- Słucham - zaczęła - to chyba jakaś pomyłka
- Pomyłka? Jesteś Amy Hale prawda. Nie przejmuj się to dopiero początek więc miałaś prawo nie wiedzieć. Nie miałaś żadnych objaw?
- Znaczy się jadłam dużo i czasem wymiotowałam ale myślała że to od stresu, trochę się w moim życiu ostatnio dzieje
- Rozumiem, wrócę do pani niedługo, i gratuluję - uśmiechnął się i wyszedł
- Amy... - spojrzałam na nią
- Ja jestem za młoda na dziecko - popłakała się - zresztą nie jestem już Mikiem co ja mam zrobić nie dam sama rady
- Kochanie dasz radę nie przejmuj się, Mike jest cudowny i na pewno cię nie zostawi kocha cię bardzo - przytuliłam ją
- To nie zmienia faktu że jestem za młoda - cały czas płakała
- Poradzimy sobie nie jesteś sama tak? - spojrzałam jej w oczy - wszyscy jesteśmy tu dla ciebie tak?
- A gdzie wszyscy - spojrzała na Justina
- W drodze zaraz powinni być - uśmiechnął się
Jak na zawołanie wszyscy wpadli do pokoju., Na ich twarzach było, widać smutek, złość i zaskoczenie.
- Co się tu dzieje? - krzyknęła Kate - matko Amy
- Cześć wam - uśmiechnęła się do nich - co tam?
- Serio Amy co tam? - prychnął Chris - jak się czujesz?
- Dobrze - spuściła głowę
- Amy wszystko ok? - Kate usiadła obok Amy
- Ttak wszystko spoko
- Amy nape..
- Jestem w ciąży! - krzyknęła i się rozpłakała
Wszyscy patrzyli na nią w szoku. Nic dziwnego że się tak zachowuje, jest młoda, a praca Mike'a nie jest bezpieczna. Wiem że się boi ale stało się.
- Jak to w ciąży? - odezwał się Adam
- Nie wiesz jak się dzieci robi? - warknęła. Huhu humorki już się zmieniają
Wszyscy usiedli wokół łóżka i zaczęli rozmawiać. Próbowali podnieść Amy na duchu, rozśmieszyć co czasem miało swoje skutki ale czasem była poważna w cholerę.
- A Mike? - spytał Adam
- Jest w śpiączce - odpowiedział Justin - przyjął na siebie cios
- Uratował mnie - szepnęła Amy
- Przestań Amy nie płacz - Chris podszedł do niej i mocno przytulił - Mike to kawał skurczybyka poradzi sobie - powiedział na co wszyscy się uśmiechnęli
- A ty jak się czujesz? - szepnął mi do ucha Kyle
- Jest ok, trochę się wystraszyłam i nadal się o nich boję ale muszę być silne nie mogę jej pokazać że się boję - powiedziałam na jednym wydechu
- Jesteś silna - uśmiechnął się
- Dziękuje ci - położyłam dłoń na jego ramieniu
- Za co?
- Za wszystko odkąd się znamy bardzo mi pomagasz i mnie wspierasz dziękuje
- Zawsze do usług mała - uśmiechnął się
Taka prawda oprócz na Justina i Amy zawsze mogłam liczyć na Kyle'a gdy miałam jakiś problem zwracałam się do niego, najczęściej były to problemy związane z Justinem. Nie zrozumcie źle przez ten czas gdy jesteśmy razem Justin był bardzo kochany i w ogóle ale czasem się kłóciliśmy. Nie mówi mi o niektórych rzeczach  jak się próbuję czegoś od niego dowiedzieć do się wścieka. Rozumiem też nie mówię mu wszystkiego ale on ukrywa coś znacznie ważniejszego przynajmniej tak mi się wydaje. Do Kyle'a zawsze mogłam pójść i zawsze podniósł mnie na duchu.

flashback

Siedziałam na kanapie i myślała czym tak bardzo zdenerwowałam Justina. Chciałam tylko wiedzieć, wychodzi bez słowa wraca późno, tajemnicze telefony po których jest nabuzowany w cholerę. A gdy o coś go pytam wpada w wściekłość.
- Hej wszystko ok? - zapytał Kyle
- Tak ok
- Wiesz że możesz mi powiedzieć jesteśmy przecież jedną wielką rodziną
- Pokłóciłam się z Justinem
- O co poszło?
- Coś przede mną ukrywa a jak się go o to zapytałam to się wściekł
- Ma dużo na głowie
- Wiesz coś? - spojrzałam na niego
- Nic konkretnego nie wiem, po prostu jest bardzo zajęty nie chce cię mieszać, chcę cię chronić
- Jak sama potrafię sobie poradzić - założyłam ręce na piersi
- Jasne że potrafisz, ale to twój chłopak to logiczne  ze chcę cię chronić 
- Wiem że chce
- Daj mu czas na rozwiązanie wszystkich problemów i wszystko będzie dobrze
- Dziękuje - uśmiechnęłam się
- Nie ma sprawy księżniczko 

End

- Może pójdziemy później na kawę co, pamiętam że obiecałem ci że na następnym spotkaniu opowiem ci coś więcej o sobie
- Jasne możemy ale zostańmy jeszcze trochę z Amy, nie chcę jej zostawiać - uśmiechnęłam się
- Jasne - spojrzał na mnie i odwrócił wzrok w stronę Bena
- O czym gadaliście - poczułam na nodze rękę Justina
- O niczym specjalnym
- Jasne, za co mu dziękowałaś hmm?
- Za nic, uspokój się
- Powiedz mi - ścisnął moje udo
- Justin puść to boli
- No to mi powiedz
- Dziękowałam mu za to że jest moim przyjacielem, zadowolony?
- Przyjacielem - podniósł brew - proszę cię on na ciebie leci
- Jestem zajęta - spojrzałam mu w oczy - a on jest zarówno moim jak i twoim przyjacielem
- Który na ciebie leci - warknął pod nosem - nieważne idziemy później coś zjeść zaraz się skończą odwiedziny
- Idę z Kyle'em na kawę
- Nie ma mowy - krzyknął, a wszyscy na niego spojrzeli - nigdzie nie idziesz
- Nie możesz mnie kontrolować, nie jestem twoją własnością
- Jesteś moją dziewczyną, więc mam prawo decydować bo jesteś kurwa moja - warknął
- Co się z tobą dzieje?
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, skoro nie chcesz spędzać ze mną czasu jadę załatwić sprawę z Cooperem - powiedział i trzasnął drzwiami wychodząc

Justin:

Dobra zachowuję się jak dupek wiem. Ale mam naprawdę dużo na głowie a ona mi nie ułatwia. Czy ona nie widzi że Kyle na nią leci. Ok zarzeka się że to tylko jej przyjaciel ale po co spędza z nim czas? Bo to jej przyjaciel? Zamknij się. Nie dość że jestem chorobliwie zazdrosny to mam jeszcze na ogonie Evila tak Evila nikt nie zna jego prawdziwego imienia. Kto mam u niego dług nie może odejść inaczej zginie, proste? proste. Dlatego muszę wypełnić jego zlecenie ale nie mogę. Dlaczego? Bo jestem kurw zakochany i nie chcę jej stracić. Teraz staram się skupić na pracy. Miałem jechać z Mikiem do Coopera zabrać to gówno którym nas na szprycował ale że Mike leży w szpitalu załatwię tą sprawę sam. Podjechałem pod jego magazyn., Ehh stare czasy.
- Siema co tam - z budynku wyszedł Cooper - przyjechałeś po towar?
- W pewnym sensie, co dałeś ostano mi i Mike'owi
- To co zawsze - lekko się zdenerwował
- Nie pierdol tylko mów
- Dobra mój własny wynalazek, musiałem go przetestować, i jak było? - wyszczerzył się
- Pojebało cię, po tym człowiek staje się agresywny, po co nam to dałeś?
- Jak już mówiłem chciałem to przetestować
- Jesteś pojebany - warknąłem - zabieramy ten towar
- Nie masz prawa - krzyknął
- Jesteś naszym dilerem i mamy do tego pełne prawo
- Jesteś spięty, chcesz coś - uśmiechnął się chytrze
- Nie mam czasu dawaj to i spadam
- Nie zaszkodzi ci, odprężysz się
- Nie - krzyknąłem, i potarłem twarz dłońmi - dobra a co masz?
- Co tylko chcesz
- Dobra chodźmy
Tak wiem robię źle i zawiodę zaufanie Brooke, ale nie musi wiedzieć prawda? Teraz pewnie świetnie bawi się z Kylem. Muszę zapomnieć i się wyluzować.
- Trzymaj stary - podał mi białą paczuszkę
- Co to jest? - oparłem się o ścianę
- Spokojnie tym razem to nic groźnego
- No ja myślę
Usiadłem na kanapie, wyciągnąłem dolara i zwinąłem w rulonik. Jednym pociągnięciem przeniosłem się do błogiej, bezproblemowej krainy.


Yhhh co mogę powiedzieć głupek z niego xd Trochę zwaliłam ten rozdział :( Ale spoko będzie dobrze, chociaż nie wiem jeszcze xd Dobra czytajcie, uwielbiam was i zapraszam na mojego wattpada mój profil:


Komentujesz = motywujesz

5 komentarzy

Szablon by Devon